Mężczyzna próbował być cwany. Najpierw spalił własny samochód, a potem poinformował organy ścigania o jego kradzieży. Okazało się, że samochód był przez niego użytkowany w ramach leasingu, a do jego podpalenia doszło w innej miejscowości.
Co udało się ustalić policjantom z Ełku?
Wszystko zaczęło się od mężczyzny, który zgłosił funkcjonariuszom policji kradzież swojego samochodu – użytkował go w ramach leasingu, z którym był związany umową. Policjanci bardzo szybko przystąpili do działania. Udało im się ustalić, że w rezultacie żadnej kradzieży nie było, a samochód spłonął w Giżycku. Dla mężczyzny, który zgłosił kradzież, nie powinno być to żadnym zaskoczeniem – w końcu sam podpalił samochód. Wszystko wskazuje na to, że w ten sposób chciał rozwiązać problemy z należnymi płatnościami z tytułu leasingu. Teraz grozi mu odpowiedzialność karna. Postawione mu zostały dwa zarzuty – fałszywe zawiadomienie o przestępstwie oraz składanie fałszywych zeznań.